Relacja z budowy Sztrandka
Jeszcze nie miałem okazji pływać na żaglówce, niespecjalnie lubię wodę i raczej średnio wychodzi mi pływanie. To świetne argumenty przemawiające za budową swojej łódki. W marcu 2012 rozpocząłem przygotowania do budowy małego jachtu kabinowego projektu Wojtka Kasprzaka. Konstruktor udostępnia plany swoich łódek za darmo na stronie:
http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/
Wszelkie pytania związane z budową będę zamieszał na forum:
http://zegluj.net/forum_zeglarskie/viewtopic.php?f=22&t=11383
Nieoceniona jest pomoc drugiej osoby, bez niej niektórych czynności nie da się wykonać. Nie mniej ważne są jej uwagi i podpowiedzi. Na szczęście mam do pomocy ojca, który od początku angażuje się w powstanie Sztrandka. Za szkutnię służy garaż. Jest na tyle długi i szeroki, że bez problemów zmieści się w nim łódź, stół roboczy i wszystkie graty jakie trzyma się w garażu. Większość narzędzi posiadam, część dokupiłem i jeszcze pewnie nie raz pojadę do Leroy Merlin. Najistotniejsze to: wkrętarka, wyrzynarka, szlifierka taśmowa, szlifierka oscylacyjna, wiertarka, piła tarczowa, ściski do drewna, tarniki, miara, i wiele innych przedmiotów, których magazynowanie wreszcie okazało się przydatne.
Buduję wersję z szeroką rufą, podczas budowy wprowadzę sporo zmian, nie odbiegających jednak od zasadniczej wersji. Przede wszystkim wydłużam łódkę o 10% (do 550 cm) – oczywiście po konsultacji i aprobacie przez Pana Wojciecha. Z czasem przyjdzie czas na zejściówkę do nadbudówki, omasztowanie i wyposażenie wnętrza.
Zaczęło się budowy modelu w skali 1:5 z depronu (podkłady piankowe pod panele podłogowe). Przydatne okazały się również same panele i kawałek płyty meblowej służące za heling. Szablony przygotowane w programie AutoCad przez Pana Radka Smyka drukowałem na kartkach A4, sklejałem wycinałem i przenosiłem na depron. Całość klejona klejem polimerowym.
Następnie przystąpiłem do drukowania w skali 1:1 – zużyłem na to ryzę papieru :). Sklejone i wycięte szablony przeniosłem na płytę OSB 12 mm. To najtańszy znany mi materiał nadający się na szablony wręg roboczych. Gródź dziobową i ściankę zejściówki do kabiny wykonałem ze sklejki wodoodpornej sosnowej 8mm. Pawęż w większości klejona ze sklejki 3x8mm + wsporniki świerkowe. Ze świerka powstała również dziobnica, klejona z 2 desek grubości 20 mm. Wybrałem świerk ze względu na mniejszą ilość sęków w porównaniu do sosny. Po wielu dylematach i przeczytaniu dziesiątek dyskusji zdecydowałem się kleić wszystko jednokomponentowym klejem poliuretanowym Chemolan B45, klasy D4, firmy Interchemol. Po przeprowadzeniu testów na sklejce, sośnie i OSB, które polegały na waleniu młotem z każdej strony, spękania pojawiały się w strukturze drewna. Dodatkowo pawęż skręcona jest w kilku punktach drewnowkrętami ze stali nierdzewnej.
Po wykonaniu wszystkich wręg przystąpiłem do budowy helingu z drewna sosnowego. Ma 6 m długości, 90 cm szerokości, podparty jest w 10 punktach. Podpory te zamienię jednak na kółka, aby ułatwić manewrowanie i ew. wyjechanie z łodzią z garażu na czas naprawy samochodów. Następnie należało zamocować wręgi do helingu, dbając o jednakowy poziom KLW. Precyzja na tym etapie wpłynie na ostateczną linię jachtu.
Łódka otrzymała kółka – 10 sztuk, o wytrzymałości 50 kg każde, wystarczają do swobodnego manewrowania w garażu. W międzyczasie wykonaliśmy z powodzeniem „overholung” :). Kolejny etap budowy to montaż wzdłużników. Zamocowaliśmy je tymczasowo za pomocą ścisków i wyciętych „łapek” z OSB, podpatrzonych w innych relacjach. Przez kilka dni drewno nabrało kształtu co ułatwiło późniejszy montaż. Klejenie rozpoczęliśmy od stępki (2 x 2x10cm świerk + 2 x 2,2x5cm dąb), następnie wzdłużniki dna, obła i burty (świerk 2x5cm). Następnym razem zdecydowałbym się na wzdłużniki klejone z drewna o mniejszym przekroju. Zdecydowanie łatwiej byłoby je ułożyć, a dodatkowo uniknąć sęków. Przypuszczam jednak, że nie będzie następnego razu :). Tylko połowa z zakupionych kantówek nadawała się do położenia, reszta pękała przy lekkim zgięciu. Wzdłużniki nie przylegały idealnie do wręg, zostały zatem ściągnięte i przykręcone stalowym drutem do konstrukcji helingu. W miejscach, gdzie uznałem to za koniczne wkleiłem wzmocnienia – między wzdłużnikami a ścianką zejściówki, grodzią dziobową, pawężą. Pojawiły się też dejwudy wzmacniające połączenie stępka-dziobnica i stępka-pawęż. Większość operacji zgodnie z projektem. Po położeniu wzdłużników czas na ich ukosowanie. Cała operacja wykonana za pomocą szlifierki taśmowej. Kilka godzin szlifowania, przykładania listwy, wymieniania szlifierki i wzdłużniki gotowe na położenie poszycia. Przy okazji tych prac używaliśmy chyba już czwartej szlifierki. Psują się w ekspresowym tempie, na szczęście Leroy Merlin wymienia nam je na nowe :). W ten sposób pracujemy ciągle na nowym sprzęcie.
Poszywanie sklejką rozpoczęliśmy od dziobu. Najpierw dno sklejką sosnową 8mm, następnie obła (również 8mm) i burty 6mm. Łączenia pasów sklejki przypadały w losowych miejscach, dbając o ich przesunięcia w stosunku do sąsiadujących płaszczyzn. Połączenia od dołu podklejone i skręcone paskiem 8 cm sklejki grubości 8mm. Samo poszycie zostało przyklejone i przykręcone wkrętami ze stali nierdzewnej 3,5x35mm i 3,5×20 mm do wzdłużników za pomocą „piany”. Przy tej średnicy nie ma potrzeby nawiercania drewna. My jednak nawiercaliśmy samą sklejkę jeszcze na stole – to ułatwiło szybki montaż. Jedna osoba umieszcza wkręty w otworach, a druga dociąga je wkrętarką. Najtrudniejsze było zdecydowanie dogięcie poszycia dna przy dziobie – tę operację ułatwiło podgrzewanie sklejki opalarką i powolne dociąganie ściskami. Po kilku dniach sklejka zachowała kształt i nadawała się do klejenia. Nie dbaliśmy specjalnie o estetykę połączeń pasów – docelowo zostaną zaszpachlowane, a cała łódka pokryta laminatem.
W trakcie prac skończył nam się chemolan, a sprzedawca z allegro ociągał się z wysyłką. Zakupiłem zatem w lokalnym sklepie klej Soudal 66A. Poniżej zdjęcie przedstawiające testy obu klejów. W obydwu przypadkach połączenie pękało w strukturze sklejki. Klej Soudala jest jednak zdecydowanie rzadszy i pozostawia po sobie twardszą i trudniejszą do usunięcia pianę. Nie wiem, czy to jego zaleta – zakładam, że klej trzyma tam gdzie go nie widać.
Po zakończeniu poszywania przyklejona sostała dębowa nakładka na dziobnicę (2x2cm), a następnie zukosowaliśmy ją na gotowo. Połączenia płatów sklejki zaszpachlowaliśmy wstępnie żywicą poliestrową z mikrobalonami. Mamy nadzieję, że ta operacja doda sztywności kadłubowi i po obróceniu zachowa swój kształt.
W celu postawienia jachtu na stępce podwiesiliśmy łódkę na wyciągarce łańcuchowej na wysokości want/masztu, a do pawęży zamocowaliśmy trójkąt ze śrubą stanowiącą oś obrotu. Przed podniesieniem wymontowaliśmy część podpór wręg, a pozostałe zostały przecięte przy samym helingu. Samo obracanie dostarczyło sporo stresu, na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem. Dziób poszedł w górę, a łódkę obróciliśmy przeciągając pas transportowy przez hak podnośnika. Ostatecznie spoczęła z powrotem na helingu na oponach z mojego byłego escorta – chociaż tyle z niego pożytku :). Po dorobieniu dodatkowych wzmocnień do ławy montażowej można było bezpiecznie wejść do środka. Trochę ciasno, ale uczucie wynagrodziło dotychczas poniesiony wysiłek i nakład pracy.
Przyszła pora na zbudowanie konstrukcji pokładu. Nie demontowaliśmy szablonów wręg – kleiliśmy na nich pokładniki i wzdłużniki. Zaczęliśmy od pokładników (3×1,2cm), a następnie przymocowaliśmy do nich 3 listwy, które na nadały kąt i zapewniły stabilność na czas montażu wzdłużników. Samo klejenie przebiegło bez komplikacji, natomiast po czasie zauważyłem, że wg projektu pokładniki nie powinny być montowane w miejscach każdej wręgi, a przesunięte w kierunku dziobu. Przez tę pomyłkę musimy przeciąć pokładnik najbliżej ściany zejściówki, aby możliwe było wygodne wejście do mesy. Nie konsultowałem tej zmiany z Wojtkiem, mam jednak nadzieję, że mimo tej zmiany zgodzi się przyjechać i opływać mojego Sztrandka. Wklejone zostały natomiast dodatkowe wzdłużniki wzmacniające szkielet nadbudówki. Podniesiona będzie część samej zejściówki, tak aby uzyskać wysokość ubierania spodni w mesie. Po położeniu wzdłużników nadbudówki przyszła pora na wzmocnienia między pokładnikami, a wzdłużnikami burtowymi. Wykonaliśmy je na podstawie przygotowanych szablonów z kartonu – ciągłe docinanie i szlifowanie, aktualnie chyba 6 lub 7 szlifierką taśmową :). Po ich wklejeniu i skręceniu można było usunąć wręgi robocze. Wreszcie wewnątrz zrobiło się więcej miejsca do zagospodarowania.
Skrzynie mieczowe wykonałem z laminatu poliestrowego i mat włókna szklanego. Kolejne doświadczenia – mieszanie żywicy z utwardzaczem i przyspieszaczem kobaltowym, a następnie przesycanie 300g maty szklanej. Bardzo przydatnym podczas tej operacji okazał się metalowy wałek do wyciskania powietrza z laminatu. Kopyto skrzyni wykonane z płyt meblowych wydłużyłem o 10% w stosunku do projektu, następnie wymalowałem rozdzielaczem od odformowania. Tak powstały 2 skrzynie i jedna pokrywa (kopyto laminowane z drugiej strony). Drugą pokrywę będę chyba musiał wykonać w domu, gdyż temperatura w garażu na ten proces nie pozwala. Jedna skrzynia natomiast pozwoliła wyciąć otwory w dnie i wzmocnić je ramą świerkowo-dębową. Na wiosnę przylaminuję skrzynie do otworu.
W międzyczasie przywiozłem maszt. Profil A5456 o długości 9 m zakupiłem w Profmetkolu, na miejscu uciąłem z niego bom 2,6 m i masz 6,4 m. Nubira dzielnie przywiozła go z Katowic, dostarczając wrażeń pieszym, którzy musieli schylić się pod masztem przechodząc przez pasy :). Trzeba teraz go okuć. Przypadkowo staliśmy się posiadaczami kilku profili ze stali nierdzewnej. Migomatem i drutem do nierdzewki wyspawaliśmy na początek sztagownik i zaczep sztagu. Z czasem przyjdzie czas na półkę łącznika bomu, cęgi masztu i mocowanie salingów. Salingi już czekają – rurki aluminiowe fi 25 mm, grubość ścianek 2mm. Dbamy też o wzmocnienia pod sztagownik i do zaczepu wciągarki na dziobnicy.